Czy zen daje szczęście? Czy da się pogodzić z byciem chrześcijaninem? I czy wymaga porzucenia codzienności? Odpowiedzi na te pytania przynosi najnowsza książka Alexandra Poraj-Żakieja „Wprowadzenie do zen. Historia – praktyka – współczesność”.
Alexander Poraj-Żakiej (ur. 1964) to mistrz zen w zachodniej, założonej przez Willigisa Jaegera linii „Pusta Chmura”. Od lat działa w Niemczech i w Hiszpanii, od pewnego czasu także w Polsce, regularnie prowadząc sesje medytacyjne i sesshiny na Dolnym Śląsku. „Wprowadzenie do zen” nie jest zatem dziełem uczonego akademickiego znającego temat tylko z lektury, lecz wybitnego praktyka z wieloletnim doświadczeniem. Książka napisana jest nader oszczędnie: liczy zaledwie dziewięćdziesiąt pięć stron, a wziąwszy pod uwagę dużą liczbę zdjęć, tekstu jest jeszcze znacząco mniej. Składa się z czterech części: pierwsza dotyczy dziejów zen, druga, najobszerniejsza, traktuje o praktyce, a w krótkich częściach trzeciej i czwartej można znaleźć praktyczne wskazówki oraz najczęściej zadawane pytania. Poraj-Żakiej próbuje w niej nakreślić miejsce zen na mapie różnych nurtów duchowych i religijnych, a także przybliżyć czytelnikowi, na czym polega istota praktyki i doświadczenia zen.
Zen: jedność z tym-co-jest
Czym zatem według Poraj-Żakieja jest zen? Autor podkreśla często, że w pewnym sensie na pytanie to nie sposób odpowiedzieć, gdyż istotą zen jest doświadczenie, i jak każde doświadczenie, może wprawdzie być jakoś opisane za pomocą słów, nigdy one jednak nie dadzą nam znajomości zawartości tego doświadczenia. Jest zatem zen pewnym sposobem przeżywania, a nie filozofią czy ideologią, czyli pewnym intelektualnym obrazem świata. Nie mówi nam, jakie pojęcia najlepiej opisują świat, ani też nie prowadzi spekulacji na temat Boga czy też życia po śmierci. Zen ucieka od takich intelektualnych konstrukcji, ponieważ przesłaniają nam one rzeczywistość, czy też, jak to zwykle określa Poraj-Żakiej, „to-co-jest”.

Na czym jednak polega owo doświadczenie będące istotą zen? Poraj-Żakiej odpowiada na to pytanie na różne sposoby. Będący punktem wyjścia dla całego buddyzmu wgląd Siakjamuniego opisuje jako doświadczenie, iż „nie istnieje nic, co byłoby konkretnym podmiotem i posiadało jakąś stałą i nie zmieniającą się istotę, jądro lub rdzeń” (s. 17). Jest to zatem doświadczenie pustości, niesamodzielności wszystkiego, w tym tego, co nazywamy naszym „ja”. Pisząc już na podstawie własnej praktyki zwykle mówi o „obecności” i „jedności z tym-co-jest”: zen jest doświadczeniem tego, co istnieje, czyli chwili teraźniejszej, w sposób możliwie pełny – bez narzucania na to, co się dzieje, naszych oczekiwań, uprzedzeń, przewidywań czy konstrukcji pojęciowych. Stąd też w końcowych partiach książki Poraj-Żakiej określa zen jako stan „nie-wiem”: stan otwartości na co, się wydarza w naszym życiu, niezależnie od tego, czy jest to przyjemne czy bolesne, ekscytujące czy też nudne – przeżywania, by tak rzec, „w pełnym zanurzeniu” tego, co się wydarza.
Autor podkreśla, że zen jest postawą, a nie religią. Nie przynosi doktryny, którą należałoby wyznawać, gdyż doktryny są właśnie jednym z ulubionych przez nasz umysł narzędzi, za pomocą których oddzielamy się od rzeczywistości i uciekamy od przeżywania tego, co się dzieje. Zen nie narzuca też formalistycznych rytuałów. W zen wschodnim można napotkać pewne pozostałości buddyjskiej dewocji, jednak w linii „Pusta Chmura” rytuały zostały zredukowane do minimum – pozostawiono tylko te, które pomagają „utrzymać postawę pełnej obecności” (s. 38). Zen można zatem praktykować niezależnie od wyznawanej religii – jak to zwięźle ujmuje: „Aby ćwiczyć obecność, nie jest potrzebna przynależność do jakiejkolwiek religii” (s. 39).
Poraj-Żakiej często podkreśla, że zen nie jest jakimś cudownym lekiem na wszelkie zło. Nie sprawi, że bolesne zdarzenia znikną z naszego życia, ani też nie obiecuje, że nasze cierpienia zostaną wynagrodzone po śmierci. Owszem, zmienia nasz sposób przeżywania tego, co nam się przydarza, wyrabiając w nas – jak to określa, zdradzając swoje źródłowo estetyczne (w sensie Kierkegaarda) podejście do świata – umiejętność delektowania się dobrymi stronami naszego życia. Poprawienie naszego życia, dążenie do jakiegoś idealnego stanu nie jest tu jednak celem – postawa zen polega właśnie na tym, by „przestać w końcu wyobrażać sobie, jak powinno być, i żyć tym, co już jest” (s. 90).
Wprowadzenie – ale dla kogo?
Jak widać z powyższego zarysu, książka Poraj-Żakieja zawiera wiele interesujących rozważań i spostrzeżeń. Mimo to z pewnym zawodem muszę przyznać, że mnie nie zachwyciła. Powodem są głównie względy formalne. Po pierwsze, nie jest najlepiej napisana. Jej konstrukcja jest klarowna tylko na poziomie najogólniejszego podziału, w samym tekście zamysł konstrukcyjny zaciera się i często trudno dociec, dlaczego dany fragment znajduje się w tym, a nie innym miejscu, albo dlaczego autor przyjął taki, a nie inny tok wywodu. Pojawiają się też dygresje, dykteryjki i passusy w zamierzeniu autora mające być zabawnymi (z akcentem na „zamierzenie autora”), które być może prezentowałyby się dobrze, gdyby były częścią jakiegoś przemówienia, jednak niestety w tekście pisanym przynoszą więcej szkody niż pożytku, po raz kolejny skłaniając czytelnika do refleksji „po co on to pisze?”. Do tego dochodzą jeszcze tu i ówdzie błędy merytoryczne (np. „taoizm” to nie inna nazwa daoizmu [s. 12], tylko wymowa słowa „daoizm” zgodnie z międzynarodowymi zasadami transkrypcji chińskich znaków; nie bardzo też wiem, co miałoby znaczyć stwierdzenie, iż filozofia egzystencjalna zapanowała po Friedrichu Nietzschem [s. 31]), niezgrabności stylistyczne oraz błędy interpunkcyjne (osoba, która dokonała korekty książki sporo jeszcze musi popracować, zanim opanuje zasady polskiej ortografii w stopniu uprawniającym do poprawiania cudzych tekstów), co w sumie składa się na wrażenie pewnego zupełnie niezenistycznego rozedrgania, a wręcz chaosu.
Po drugie, książka nieco na wyrost jest nazwana „wprowadzeniem”. Tytuł taki sugeruje, że osoba nieobeznana z tematem może znaleźć w niej swego rodzaju przewodnik, który umożliwi jej dowiedzenie się, czym jest zen, na czym polega i z czym wiąże się jego praktykowanie. Oczywiście wszystkie te elementy się w książce znajdują, jednak sposób ich podania daleko odbiega od tego, czego można by się spodziewać po przewodniku. Autor zaczyna od części historycznej, co może i byłoby do przyjęcia (choć można się nad tym zastanawiać, skoro jego zdaniem istotą zen jest teraźniejszość), ale nie trzyma się tam chronologii, zaczynając od Bodhidharmy, by dopiero w kolejnych rozdziałach wrócić do Buddy, buddyzmu i powstania mahajany, a następnie zetknięcia tej ostatniej z taoizmem. Prezentuje w ten sposób swoją własną wizję dziejów buddyzmu i powstania zen, która może i jest interesująca dla kogoś umiarkowanie obeznanego z religiami Wschodu, ale dla osoby nie mającej pojęcia o hinajanie, mahajanie czy taoizmie (a sporo osób sięgających po wprowadzenie do zen może takiej wiedzy nie posiadać) jest to zupełnie zbędny popis czczej erudycji. Trochę lepiej sprawa wygląda w dalszych częściach, ale znów we znaki dają się błędy konstrukcyjne: te same zagadnienia są poruszane i w części pierwszej, i w drugiej, i w czwartej, co znów nie jest najlepszym pomysłem, skoro książka ma być przewodnikiem: jeśli chcę się zorientować, co i gdzie znajduje się na Wawelu, to przewodnik po Krakowie, który mówi o tym najpierw na stronie 17, potem 223 i wreszcie 334 (przy czym każdy z passusów jest napisany tak, jak gdyby pozostałe nie istniały) nie będzie nazbyt pomocny ani wygodny w użytkowaniu.
W efekcie nie bardzo wiadomo, do kogo ta książka jest skierowana. Z pewnością nie dla osoby nieobeznanej z tematem, bo jest źle skonstruowana i chaotycznie napisana. Również nie dla osób, które miały już styczność z zen i praktykowały medytację, bo takie osoby mogą potrzebować uporządkowania tematyki, a o omawianej książce wiele można powiedzieć, ale z pewnością nie to, że takiego eleganckiego uporządkowania dostarcza.
Mimo tych formalnych niedociągnięć książka Poraj-Żakieja jest cenną i interesującą pozycją. Zwięźle prezentuje zen w takiej postaci, w jakiej praktykowany jest w zachodniej linii „Pusta Chmura”, wolnej od przywiązania do japońskich, koreańskich czy chińskich form dewocyjnych, z jakimi można się spotkać w zachodnich odnogach linii wschodnich. Potencjalnego czytelnika muszę jednak ostrzec, że „Wprowadzenie do zen” nie jest lekturą łatwą. Ci jednak, którzy podejmą wysiłek, jakiego oszczędził sobie autor, porządkując i analizując zawarte w książce treści, mogą spodziewać się wielu wartościowych myśli.
*****
Alexander Poraj-Żakiej, Wprowadzenie do zen. Historia – praktyka – współczesność, Wrocław: Wydawnictwo Fundacji Mądrość Wschodu i Zachodu 2018, ss. 95.